Czytam…
Moje zajęcia ogrodowe wcale nie przeszkadzają mi w lekturze.
W ramach pracy (szkolnej, oczywiście 🙂 ) musiałam sięgnąć po „Hobbita, czyli tam i z powrotem” Tolkiena.
„Musiałam” – ponieważ miałam o książce rozmawiać z moimi szkolnymi dziećmi, a nie mogłam się jakoś zabrać do lektury zrażona dawnymi doświadczeniami z Tolkienowskim „Władcą pierścieni” (nie przebrnęłam nawet przez kilka stron – ale teraz myślę, że to może sprawa tłumacza, a może miałam jakiś – niesprzyjający literaturze fantasy – zły dzień). W każdym razie sięgnęłam po książkę i… wciągnęło mnie. A ponieważ i Maciek ją czytał, troszkę się spieraliśmy, czyja kolej 🙂 Bo czytało się całkiem przyjemnie.
[singlepic id=87 w=320 h=240 float=left]
Między jednym elementem płotu a następnym przeczytałam Toma Holta: „Przenośne drzwi” – takie czary-mary dla troszkę starszych. Zdaje się, że pomyliłam autorów – pamiętałam ciekawą opowieść „Pieśn dla Nerona„, którą napisał Thomas Holt i z rozpędu kupiłam teraz „Przenośne drzwi” – taką sobie powiastkę.
Zdecydowanie ważniejszy i nieporównywalny był „Lektor” Bernharda Schlinka. Nie oglądałam jeszcze filmu, słyszałam, że książka dobra, więc… Początkowo zastanawiałam się, co wyniknie z romansu bohaterów, obawiałam się banału, a tu takie zaskoczenie.
[singlepic id=86 w=320 h=240 float=right]